Pełnia
Wróć do listy artykułów

Rozwój duchowy nienaturalną ścieżką dla życia?

Jako dzieci mieliśmy wspaniałe plany na życie, a te były tak piękne i subtelne, gdyż swój czas spełnienia kierowały ku najbliższej przyszłości (np. po śniadaniu idę kopać piłkę). Zawierały w sobie wszystko – od jasnej i prostej koncepcji, która miała w gruncie rzeczy sprawiać radość i spełnienie, aż do czystego określenia momentu zdarzenia, którym było najczęściej “zaraz, a najlepiej teraz”. Takie plany rzadko wychodziły poza dzień obecny, a mistyczne jutro było oczywiście dniem następnym (z samego rana, nim wstaną jeszcze rodzice). I to wszystko zanim dowiedzieliśmy się co to w ogóle jest rozwój duchowy…

Powyższy akapit świetnie obrazuje różnicę między rozumem dorosłych a pojmowaniem dzieci. Każde dziecko nie ma jeszcze rozumu – ono dopiero go tworzy wraz z nowymi doświadczeniami, które następują z wiekiem. W pewnym momencie dorastający człowiek odkrywa swoje słabości i w dobrej wierze rozpoczyna drogę ku byciu lepszym. Rozum podpowiada mu, by sięgnąć po naukę. Jego problemy są jednak subtelniejsze, więc szybko kieruje się w zakres psychologii, szuka wśród filozofii, a następnie z rozmachem wbija się w rozwój osobisty.

Rozwój duchowy bywa krętą ścieżką

W pewnym momencie, rozwój duchowy staje się “miejscem”, w którym schodzi się wiele ścieżek, gdyż dorosły już człowiek czuje wewnątrz siebie niezmierzoną pustkę i coraz mocniej ją oświetla. Ta pomimo nie posiadania żadnych granic ani form, bywa kanciasta i nieprzyjemna w odczuciu. Próbuje wypełnić ją miłością, lecz sam nie do końca wie, czym owa miłość jest.

Szuka więc dalej i radzi się z pozoru lepszych od siebie – tych, co wiedzą więcej i sprawiają wrażenie, że wiedzą, o czym mówią. Jest to zarówno prawdą jak i kłamstwem dla poszukującego. Mogą mówić prawdę, dostrzegając coś, czego nie widzi nieprzygotowany człowiek. Mogą też się mylić pogrążeni we własnych iluzjach tego, co jest właściwe. Najbardziej myli się jednak sam poszukujący, wydając opinię, która sprawia mu tylko jeszcze więcej wątpliwości (bo jaka jest jego wiedza, że ocenia innych?).

Ktoś w dobrej wierze mówi mu, że ma zanieczyszczoną aurę, brudne czakry, zamknięty przepływ energii lub siedzi nad nim demon. Nawet jeśli oferuje się z pomocą, to nieprzygotowany na takie informacje poszukujący będzie pod takim wrażeniem, że z miejsca przyjmie to za naturalny stan – tak ma być, nie może być inaczej. Jakoś przecież trzeba wyjaśnić swoje niepowodzenia i porażki, a złe siły są najlepszą ofiarą do bicia, bo przecież każdy ma moralny obowiązek pluć na nie, gdy je mija. Przy czym złe to najczęściej te siły, które nam się sprzeciwiają, nie pozwalają cieszyć się życiem oraz utrudniają je, jak tylko mogą najmocniej. Ach, gdyby tylko wiedzieć, kto ma kontrolę nad życiem tego człowieka…

Człek jednak nie myśli o tym, bo przecież już wie, że to te złe siły są powodem jego upadku. Mogą być różne – od Masonów do Reptilian, a po klątwy rodowe i złe wiedźmy kończąc. Klasą samą w sobie są karmiczne zobowiązania, których najczęściej w ogóle nikt nie chce spłacać, ale za to wszyscy chcą się z nich oczyszczać. Tak jakby od początku miała to być kara, a nie doświadczenie poznania siebie bardziej. Ale ciiii… Łatwo jest być uduchowionym guru tylko, gdy nic nie zakłóca spokoju – żadni ludzie, żadne demony ani też żadna karma.

Z tego powodu człek rozwijający się najczęściej unika innych ludzi i zupełnie nie ma ochoty z nimi zawiązywać bliższych relacji. A jednocześnie tęskni za tym i wspomina, jak to dzieckiem będąc, bawił się z kolegami i był w kinie z całą klasą. Przelotne związki, które ma obecnie (albo w których trwa) są dla niego bolesne, bo stale zderza się z nieprzychylną reakcją otoczenia na jego słabości i wady. To właśnie te elementy chciał z siebie usunąć poprzez różne oczyszczania i procesy albo psychodeliki. Trwa w wewnętrznym zapewnieniu, że ma je przepracowane, ale gryzie jak wściekły zwierz, gdy otoczenie oświetli te braki.

duchowość rozwój duchowy

Czy rozwój duchowy jest potrzebny?

Pokręcone wizje, którymi sobie tłumaczy świat zapętlają się ze sobą i pozornie tłumacząc wszystko, co go napotyka, tak naprawdę powodują tylko większą kanciastość pustki wewnątrz jego serca. Świat, który był prosty, gdy był dzieckiem, stał się dla niego ścieżką udręki, pozornego wyzwolenia, w którym tak naprawdę chodzi o ciągłe wykręcanie się od życia. Z tym stwierdzeniem nie zgodzi się zbyt wielu ludzi, bo przecież to wymagałoby przełknięcia założenia, że większe doświadczenie w jednej z tysięcy dziedzin nie wyczerpuje wiedzy o świecie, a więc dalej jesteśmy tak samo mało wiedzący jak wcześniej.

Świat bowiem ze wszelkich stron pokazuje człowiekowi, że jest pełen wszystkiego, a jego złożoność i wieloznaczność przekracza możliwości pojmowania i żadne duchowe prawdy stworzone przez człowieka nie określają w całości jego istnienia. Nauka tak pogardzana przez ezoteryków stanowi dziś większą magię, niż magia sama w sobie, bo używa wszystkich tych energii, o których ezoterycy wiedzą mniej niż o czakrach czy kundalini.
Czy to możliwe, że rozwój duchowy powoduje tylko problemy? Skąd wniosek, że osoby, które nie mówią o czakrach czy energiach, nie rozwijają się szybciej i wydajniej? Będąc głębiej zanurzonymi w doświadczeniu, możliwe, że nie jest im potrzebna pełna świadomość tego, co robią, bo dzięki temu nie przeszkadzają sobie w wypełnianiu tego, po co tutaj przyszli. Tym samym rozwój duchowy byłby niejako przeszkodą, postawieniem sobie poprzeczki wyżej niż faktyczna potrzeba.

Jako dziecko nie widzieliśmy nic, ale dużo pojmowaliśmy na własny sposób. Jako młodzież przyjmowaliśmy reguły i zachowania od dorosłych. Jako dorośli… jesteśmy tak niedojrzali, że potrzebujemy instancji wyższej, która nas pokieruje na drodze własnego życia. Szukamy więc mędrców, autorytetów albo jeszcze wyżej – duchowych prawd prosto z pieca Stwórcy, a podawanych niczym ciepłe bułki przez guru i duchowych nauczycieli. Nie twierdzę, że są one nieprawdziwe czy sztuczne, ale zastanówmy się – czyje życie obecnie przeżywamy?

Podusmowanie

Myślę, że sednem życia, jest bycie najlepszym sobą. Zakładając, że za naszym istnieniem stoi inteligentna siła, staram się być dobrym zarówno dla siebie jak i dla otoczenia. Jednak droga do tego nie prowadzi przez prawa i dogmaty, a przez własne zrozumienie tego czym jest dobro i jak objawia się na Ziemi. Sądzę, że Stwórca byłby dumny z ludzi, którzy własnymi siłami zrozumieli dobro i dotarli do idei, która wspiera istnienie tej siły w każdym zakątku wszechświata.

Osoby na skraju swojego życia twierdzą, że najistotniejsze dla nich były więzi rodzinne i partnerskie oraz utrzymanie przyjaznego kontaktu z otoczeniem. To zupełne przeciwieństwo dorosłych, którzy podążają za karierą, zaszczytami czy bogactwem. Duchowe wartości odnajdują się więc same i nie potrzebują wykształcenia w zakresie ezoterycznym, aby nabrać siły duchowej.