Pełnia
Wróć do listy artykułów

Ezoteryka na co dzień: Okruchy z dnia

Koniec snów

Budzę się i przez pewien czas sunę myślami przez sny, które miałem. Najczęściej roztapiam się w ostatniej zapamiętanej scenie, aby poczuć raz jeszcze intensywność tego, co robiłem podczas snu. Otwieram oczy i z przyzwyczajenia łączę się z amuletem na szyi, sprawdzając jego stan. Jego spokojne wibracje twierdzą, że nic w nocy się nie działo, bytów brak, ataków zero. Wstaję, jem śniadanie i odpalam lapka. Przy okazji łączę się z stojącym nieopodal na półce kryształem górskim. To mały obelisk (około 4-5cm). Jego spokojne pole rozjaśnia mi umysł i podsuwa wewnętrzną kminę nad dzisiejszymi zadaniami, które mnie czekają.

Kątem oka dostrzegam przy rogach pokoju niewyraźne cienie osadzających się niczym sadza cienistej materii. Staram się codziennie czyścić wszystkie kąty, ale co noc osiada trochę nowej masy. Zerkam co u moich sąsiadów i odnajduję po drugiej stronie ściany potężny wykwit emocjonalny. Chyba u nich ciche dni, bo powstały ukwiał wygląda jakby żarł energię co najmniej przez tydzień, a wczoraj jeszcze go nie było. Na wpół świadomie przeglądając maila, spalam pasożytniczy twór. To otwiera nowy wlew myśli do głowy pytający mnie czy jest sens oczyszczać skutki czyiś działań. Wiadomo, że lepiej byłoby dbać o czystość, ale przecież nie powiem im nic takiego. Ostatecznie stwierdzam, że nie stanie się nic, jak sam to zrobię.

Przez niewygodną dla ciała pozycję, czuję lekki ból w plecach. Przyglądam się mu ze spokojem, wręcz leniwie. Widzę jak energia źle przepływa przez ciało. Myślę nad dwiema opcjami poradzenia sobie z tym. Każda z nich i tak poprowadzi mnie do celu. Mogę poruszyć ciałem i przestać naciskać na przepływ siły albo zmienić przepływ siły. Wybieram to drugie z lenistwa – ciało i tak pod wpływem tej zmiany poruszy się i przyjmie wygodniejszą pozycję. Podobnie myślą jogini, choć czasem wygląda na to, że wybierają pozycję ciała, aby przez nie ukierunkować siłę. Z mojego punktu widzenia, to trochę na wspak, ale chodzi o to samo, cel jest taki sam.

Mija poranek

Pośród codziennej pracy przewija mi się kilka kmin. Kmina to taka ciekawa myśl, która budzi ochotę na więcej. Odwiedza mnie zwykle wtedy, gdy wędruję myślami w bok, a umysł umożliwia mi łączenie dowolnych konceptów. Czy teorie spiskowe są takie przesadzone z powodu strachu przed realnymi problemami cywilizacji? Jak niemowlak obserwuje świat? Czy szaleńcy to niezsynchronizowani względem tego świata ludzie, którzy już dawno wyruszyli w inny wymiar? Kim będę, gdy zrozumiem energię, która mnie ożywia i napędza? Sernik czy zapiekanki?

Wiadomo, że sernik. Zawsze lubię sernik.

Nie pamiętam już kiedy wypracowałem sobie taki system obserwacji świata. Pisząc, zastanawiam się jak zostanę zrozumiany. Wymyślam scenariusze – a może tak wszystko machnąć w poetyckie zwroty? Szum niespokojnych myśli zwiastuje przybycie różnie witanego gościa. Istnienie zwane Zmianą, gorejące ciekawością oczy i płaszcz okrywający tajemnicę. Nie wiem, gdzie ostatecznie trafię, lecz wiem, co ze sobą przyniosę w tamten świat.

Podlałem roślinki. Jedna z nich to paprotka, bardzo pozytywna forma życia. Przez większość czasu zachowuje pogodę ducha i spokój, o jakim ludzie wprost śnią. Obok niej jest fikus. Ten wydaje się być w ciągłym szoku (to przez podróż przez całe miasto). Nie jest tak chętny do interakcji i mocno dba o swoją niezależność. Szanuję, choć czasem przypominam mu, że za “dzień dobry” dostanie lepsze miejsce na parapecie. Czeka mnie jeszcze zmywanie naczyń, ale mój leń głośno przypomina, że czeka mnie jeszcze trochę pracy.

Zabieram się za opisywanie kryształu górskiego. Potrzebuję dłuższej chwili na wyłuskanie interesujących informacji z wcześniej zrobionych notatek. Kryształ mimo swojej uniwersalności nie lubi się z granatem, nie współdziała z kwarcem różowym, ale za to świetnie odnajduje się w parze z ametystem. Głowa mnie boli na myśl ile połączeń jest do opisania, więc zaczynam od opisania jego budowy. Swoją drogą kryształ ustawiony po kątach zapobiega tworzeniu się wykwitów szarej masy. Przez tę samą właściwość działa osłabiająco na ekstrawertyków.

Mija południe

Mam ochotę zrobić coś nowego, a najlepiej ruszyć się z miejsca. Ochota na rower przechodzi mi na myśl o podróżowaniu po mieście, ale to na szczęście nie jest jedyna opcja. Położyłem się, zamknąłem oczy i spojrzałem ponad filtry rzeczywistości. Hipnagogi, to pierwsza faza, najczęściej to na niej zatrzymują się ci, którzy obawiają się nieznanego. Czuję jak rośnie we mnie siła, napędza moje ciało i instynktownie wyciągam ręce na boki. W myślach ten proces jest szybszy niż światło i za chwilę już jestem gdzie indziej.

Astral to świat zbudowany z lśniącej ciemnej masy, która kreuje przestrzeń i barwnych form napinających przestrzeń wokół i jednocześnie promieniujących kolorem, dźwiękiem, a nawet mową. Jeden z nich właśnie się przede mną unosił. Wyglądał jak opar w kształcie małego hobbita noszącego zdecydowanie za dużą drewnianą maskę z wyszczerzonymi zębami. Co chwila moja uwaga płynnie przechodziła na zbliżenie na jego wielkie zęby. Czasem czułem jak są wielkie i ciężkie niczym kamienne płyty. Szybko nastąpił gwałtowny zwrot i znowu widziałem go jako małego ludka z szamańską maską. Z powagą powiedział mi, że dziś tylko zwierzęta i znikł.

Pomijam już co robiłem dalej. Wspomnę tylko, że poszedłem oglądać ładne anioły i spędziłem w podróży dwie fizyczne godziny, świetnie bawiąc się w ich towarzystwie.

Powrót, to jak włożenie starych ubrań, które może i są podarte i znoszone, ale za to są wygodne, doskonale swojskie i przyjemnie natchnione nami. Gumowatość ciała przechodzi w odczucie miękkiego ułożenia w idealnie pościelone łoże. Zaraz po tym otwieram oczy i wraca mi wizja. Czasem zastanawiam się czemu mózg robi aż tak długą sekundę na ponowne rejestrowanie obrazu. Być może iluzja rzeczywistości ma kosztowne utrzymanie albo mózg jest zmęczony projekcją w astral. Za szybko wstałem. Zamiast poczekać te kilka minut na ponowny synchron ciała eterycznego, to jak głupi podniosłem się chcąc szybko zapisać zdobyte informacje. Poczułem jak w głowie powstaje wyładowanie, którego siła rozwali mi mózg migreną, że aż przysiadłem. Na szczęście szyszynka szybko poradziła sobie z problemem.

Pod wieczór

Czuję opadające ciśnienie, które wywołują promienie słońca. Dopiero teraz mam ochotę wyjść na zewnątrz, ale mam już plany. Przyznam się, że mam słabość do wydawania energii. Samo jej używanie jest zachęcające do dalszej praktyki, ale wydawanie niesie ze sobą myśl “stać mnie, mogę dać dużo z tego co mam w sobie”. Więc daję energię roślinom, ładuję minerały, poprawiam osłony w ścianach i czyszczę szare pasma z kątów, aż dosłownie wszystko lśni. W dzieciństwie nieświadomie bawiłem się tym płynnym światłem. Ostatnie obserwacje tylko potwierdzają mi to, że dzieci używają tych zdolności bardzo instynktownie.

Wieczorem wyostrzają się moje zmysły. To, co w promieniach słońca było jednolitą jednostką energetyczną, w wieczornej porze staje się skomplikowanym układem, złożoną maszynerią. Wyraźny kontur aury stapia się w fraktalnych warstwach z sunącymi szybko i leniwie obłokami myśli. Jakby przeźroczysta galaretka szybko mknęła przez gęstą wodę, zostawiając niewielki ślad po sobie. Niektóre z nich mają barwy, gdy inne skupiają się w twardą formę. Po ich ilości jestem w stanie stwierdzić jaki typ charakteru przejawia człowiek.

Z wydawaniem siły jest jednak spory minus. Ciało nie znosi ciągłego prowadzenia transferu energii przez siebie i w pewnym momencie zaczyna się seria mało przyjemnych odczuć. Pobudzony układ energetyczny ciała próbuje uspokoić procesy, lecz kontynuująca je świadomość na to nie pozwala. To oznacza tylko jedno – nie ćwicz intensywnie tuż przed pójściem spać. Daj sobie spokój na co najmniej 2h przed zamknięciem oczu. Ja tak nie zrobiłem i moje sny były porywcze, bez uporządkowania. Tak poszarpana wyobraźnia nie stworzy delikatnego obrazu.

Koniec dnia

Opisałem zaledwie kawałek z tego, co codziennie napotykam jako ezoteryk. Część rzeczy jest nie do opisania, a inne trudno wyrazić w piśmie. Wszystko to sprawia, że każdy następny dzień jest tajemnicą, obszarem pełnym nadchodzących odkryć.

 

Komentarze mile widziane.